Witam W dniu 26 kwietnia wieczorem zajmujemy w trójkę rufę na jednostce PELIKAN, później dołącza do nas świetna grupa z Lubuska. Przed rejsem armator kasuje nas za wyprawę po 6 stów i o godzinie 24 wypływamy z portu biorąc kurs na Bornholm. Jednostka wygodna z bardzo dobrym socjalem i wygodnymi kojami do spania. Część ludzi położyło się spać, a część ucinało dyskusję śpiewając sobie, więc było wesoło. Rano wyśmienite śniadanko przygotowane przez wyśmienitego kucharza, który przez cały czas rejsu dbał o nasze brzuchy i żeby na stole stale stało coś do jedzenia. Po śniadanku z uśmiechem od ucha do ucha wyskakujemy na pokład gdyż słyszymy sygnał pierwszego napływu. Głębokości 15 m, złom z przywieszkami do wody no i nic, pusty napływ, nikt nic nie ciągnie a kuter dryfuje dalej. Wreście słyszymy dwa sygnały, wędki do stojaków i płyniemy na następne łowisko. Kuter wolny więc zajmuje to jakiś czas. Dopływamy do następnego łowiska, sygnał, pilkiery do wody, machamy wędami no i nic, nikt nic nie wyciąga, znowu pusty napływ a my dalej dryfujemy na głębokości 15 m. Uśmiechy zaczynają nam znikać z twarzy, wyciągamy zestawy z wody, wędki do uchwytów i czekamy na sygnały, bo i po co machać w studni. Na następnym łowisku zaineteresowaliśmy się sposobem napływania szypra na ławice, a właściwie to nie było żadnego napływu, po prostu takim kursem jak płynął ostro hamował na ławicy tak jakby chciał śrubą dorszom łby pourywać, a pływaliśmy na głębokości 15m, w porywach 20 m, więc ławice za każdym razem rozpierzchały się. Widząc taki sposób napływu zaczęliśmy machać zestawami ile się dało od kutra, i tym sposobem zaczęły pierwsze bolki lądować na pokładzie. Dryfy długie a my machaliśmy jak w studni, zero zainteresowania ze strony szypra czy ktoś łowił, dla niego liczył się czas do zakończenia dnia. Pływaliśmy cały dzień przy brzegu dłubiąc pojedyncze sztuki bolków gdy szyprowi udało się jakoś napłynąć na kupki dorszy. Dużo pustych długich dryfów na zasadzie, a pomachajcie sobie trochę. Nie przyniosła żadnego efektu uwaga zwrócona szyprowi iż nie przypłynęliśmy tu na wycieczkę tylko na połów dorszy, jak grochem o ścianę ty mów a ja zdrów. A wręcz chamstwem okazał się fakt ignorancji na prośbę powtórzenia napływu po której to szyper dał trzy sygnały i popłynął do portu. Tak minął pierwszy dzień połowów na wodach przy wyspie. Największy dorsz to około 2 kg a tak to same bolki w ilości pożal się boże, a dorszyki dobrze brały gdyż atakowały najczęściej przywieszki i trafiały się sporadyczne podhaczenia. Wkurzeni ale pełni optymizmu przy dobrym jedzeniu o które to dbał na prawdę wspaniały kucharz i wygodnym koju doczekaliśmy dnia następnego. Po dobrym śniadanku o godzinie 6 dopłynęliśmy do pierwszego łowiska na które to płynęliśmy dwie godziny gdyż jednostka ta nie grzeszy prędkością które okazało się puste. I tak samo następne, następne,następne i tak do Kołobrzegu, po prostu dramat. Szyper działał na zasadzie a pomachajcie sobie trochę od czasu do czasu a byście się nie nudzili, zero wysiłku w poszukiwaniu ławic dorszy i zero zainteresowania się wynikami. Cały dzień machania w studni przyniosło efekt trzech bolków na 17 ludzi, a sam łowił i widział jakie są efekty. Szyper ten nadaje się tylko do wożenia ludzi na wycieczki a nie do współpracy z wędkarzami. Należą się podziękowania dla kucharza oraz dla pomocnika którzy dbali o nasze wygody. Jednostka PELIKAN nadaje się tylko na wycieczki dla turystów, a nie do połowów dla wędkarzy. Koledzy wędkarze miejcie ten post za przestrogę nie płaćcie przed rejsem i omijajcie szerokim łukiem tą jednostkę z tym szyprem.
|